Moje podejrzenie zamieniło się w pewność, gdy z ociąganiem powstał z ławy zażywny, zupełnie łysy zakonnik.
– Nie wspominałem o tym wcześniej, bo myślałem, że to wiecie. Zaraz po komplecie, kiedy wy, ojcze koadiutorze, już udaliście się na spoczynek, zaczepił mnie brat Jeremiasz i w waszym imieniu poprosił o antałek likworu dla naszych gości.
– Nie zlecałem mu tego, ojcze szafarzu.
– I mnie to zdziwiło, a i pora nie była sposobna, lecz upierał się przy swoim i wreszcie wydałem mu, o co prosił.
Przeor nie drążył tematu, gdyż i tak pośród mnichów zapanowało niezdrowe poruszenie, i pozwolił zgromadzeniu opuścić kapitularz. Mnisi rozchodzili się grupkami, żywo rozprawiając o nadzwyczajnych wypadkach, tak różnych od codziennej monotonii.
– Dlaczego brat Jeremiasz to uczynił? – spytał mnie zdezorientowany przeor, kiedy zostaliśmy sami. – Toć musiał wiedzieć, że rzecz się wyda i to prędzej niż później.
– Są trzy możliwości. Primo: ufał, że jednak rzecz się nie wyda. Secundo: był tak zdesperowany, że nie dbał o konsekwencje. Tertio: zakładał, że zanim przyjdzie mu się tłumaczyć, będzie daleko stąd.
– Przewidział własną śmierć?!
– Niezupełnie to miałem na myśli. Tuszę, że zamierzał uciec z klasztoru przy pierwszej nadarzającej się okazji, ponieważ coś go spłoszyło. A raczej ktoś. Któryś z gości. Czy wszyscy, jak ja, przybyli wczoraj?
– Tak. Pozawczoraj gościliśmy kilku kupców zdążających na Jarmark Świętojański do Kazimierza, ale wszyscy wyjechali wczoraj skoro świt. Zaraz po nonie zjawiło się tych dwóch Rakuszan wracających z Krakowa do Pragi, potem ze wspólnikiem imć Kwak, już wówczas spóźniony z powodu tego nieszczęsnego koła, po nim wy, doktorze, a po was, tuż przed nieszporami, imć Wrader, jako i wy zdążający do Krakowa. Wytłumaczcie mi jedno, doktorze. W jakim celu brat Jeremiasz uraczył wszystkich gości likworem?
Spojrzałem na niego z zaskoczeniem.
– Myślałem, że to oczywiste. Dosypał lub dolał czegoś do trunku i uśpił nas. Chciał mieć pewność, że nikt nie przeszkodzi w umówionym spotkaniu, które zostało wyznaczone po północy. Mnisi przebywali wówczas w kościele na nokturnach, godzinie czytań i jutrzni. To dawało bratu Jeremiaszowi i jego przyszłemu zabójcy dwie albo i trzy godziny, by omówić swoje sprawy. A temu drugiemu dość czasu na mord i zatarcie śladów. Wytarcie krwi z kamieni i odzieży, pozbycie się narzędzia zbrodni, które zapewne spoczywa na dnie studni, i spokojny powrót na kwaterę. Tylko drzwi nie mógł za sobą zamknąć, bo nim o tym pomyślał, wrzucił trupa do studni razem z wytrychem. Gdzie znajdę ojca Jacka?
– Jak zazwyczaj: w „górnych ogrodach” na południowym stoku, między klasztorem a browarem, gdzie dogląda swoich ziół leczniczych, albo w aptece.
Zanim się rozstaliśmy, musiałem mu obiecać, że gości będę indagował taktownie i jak najprędzej przyjdę zdać relację z postępów inwestygacji. Ojca Jacka nie musiałem daleko szukać. Razem z bratem Janem uwijali się w aptece, ucierając coś w moździerzu. Apteka mieściła się między kuchnią a izbami gościnnymi, zaś wchodziło się do niej przez infirmerię, pustą w tej chwili. Spojrzeli na mnie przyjaźnie, ponieważ zawsze, kiedy wypadło mi odwiedzić klasztor, wstępowałem do ich królestwa wymienić fachowe uwagi na temat ziół i ich zastosowania oraz innych sekretów medycznych. Poza tym od dziecka lubiłem apteki z ich woniami, pękami zwisających zewsząd suszących się ziół, słojami pełnymi egzotycznych korzeni i rozmaitych łakoci oraz rozmaitymi wagami, moździerzami i tyglami.
– Ojcze Jacku, macie sam laudanum?
Zmieszał się.
– Mam, i to wcale mocne, bo skutecznie łagodzi bóle, ale nie mówcie przeorowi, a już broń Boże opatowi. Lepiej, żeby nie wiedzieli, co w razie potrzeby zażywają i nawet sobie chwalą.
Opiumową tynkturę wynalazł Paracelsus, ale ani on sam, ani jego nauki i leki nie cieszyły się popularnością w kościelnych kręgach.
– Nikomu nie powiem. Pokażcie mi, w czym je trzymacie.
Skinął na brata Jana, który z najwyższej półki zdjął zakorkowaną flaszkę i drżącą ręką postawił ją na stole.
– Przebóg! – zawołał pater. – Dawno go nie używałem, a brakuje chyba połowy! Gdzie się podziała?
– Jest, a raczej niedawno była, we mnie i drugich gościach, ale już nie da się jej odzyskać – odparłem.
KONIEC ODCINKA SIÓDMEGO
PYTANIE DO CZYTELNIKÓW:
Dlaczego Ryx, doświadczony medyk, nie zorientował się, że zażywa mające charakterystyczny smak laudanum?
SŁOWNICZEK
Brat (frater) – zakonnik bez święceń kapłańskich (w przeciwieństwie do ojca).
Dormitoria – wspólne sypialnie mnichów.
Hospitaliusz – opiekun gości klasztornych.
Infirmierz – przełożony nad infirmerią (izbą chorych, „niemocnicą”).
Jałmużnik – zakonnik czuwający nad podziałem żywności, odzieży i jałmużny dla ubogich.
Jutrznia (laudesy) – nabożeństwo odbywane o świcie (między nokturnami a prymą).
Kapitularz – miejsce zebrań zgromadzenia mnichów.
Klauzura – zamknięta dla obcych część klasztoru.
Koadiutor – tu: pomocnik opata (i jego przyszły następca) wyznaczony przez króla, pełniący rolę przeora.
Komandatariusz – na mocy tzw. komendy odgórnie wyznaczony przez króla przełożony klasztoru (czasem bez święceń i ślubów zakonnych, a nawet nie mieszkający w opactwie, tylko czerpiący dochody należne opatowi).
Kompleta – kończąca dzień (odmawiana po wieczerzy – cenie) krótka wspólna modlitwa za spokojną noc i dobrą śmierć.
Liturgia godzin (brewiarz) – rodzaj modlitw odprawianych 7 razy w ciągu dnia, obowiązkowych dla osób, które przyjęły święcenia lub śluby wieczyste; brewiarzem nazywa się także modlitewnik do liturgii godzin.
Nieszpory – dłuższe nabożeństwo wieczorne.
Nokturny (wigilie, matutina) – modły nocne odprawiane po północy.
Nona – krótkie oficjum odprawiane o godz. 9-tej (wg rachuby rzymskiej), czyli ok. 3-ej po południu.
Oblat – dziecko oddane w służbę bożą.
Oficjum – wspólna modlitwa liturgiczna w ramach liturgii godzin (brewiarza) odprawiana przez zakonników w chórze 7 razy podczas dnia (pory modlitw wyznaczały rytm dnia zakonników wg następującego porządku: nokturny, jutrznia, pryma, tercja, seksta, nona, nieszpory, kompleta).
Opat – przełożony klasztoru wybrany przez zgromadzenie jako reprezentant Boga.
Profesja – złożenie ślubów zakonnych.
Przeor – zastępca i pomocnik opata (w regule św. Benedykta), w niektórych zakonach przełożony klasztoru.
Pryma – pierwsza kanoniczna godzina dnia według rachuby rzymskiej (ok. 6 rano), tu: pierwsze oficjum (modły) dzienne.
Refektarz – sala jadalna w klasztorze.
Scholastyk – kierownik szkoły (scholi) klasztornej.
Seksta – oficjum odprawiane około południa.
Szafarz – w klasztorze dbał o zaopatrzenie i wyżywienie, kupował i sprzedawał grunty i lasy, egzekwował należności, miał w pieczy folwarki, młyny, browary i stawy rybne.
Tercja – oficjum trzeciej godziny, które śpiewano ok. 9-tej rano.
Tonsura – wygolony krążek na głowie mnicha.
Wirydarz – ogród umieszczony wewnątrz klasztoru, ze studnią lub fontanną na środku.