Kacper Ryx i zbrodnia w klasztorze (4) – Motyw

Nie zapisano go piórem i inkaustem a ołówkiem, dlatego buksztaby1 się nie rozmyły. Tylko że papier był zapisany per ciffras, a znaki nie przypominały buksztab, jeno figury jeometryczne.

– Co to ma być? – westchnął przeor.

– Myślę, że to sekretne pismo różokrzyżowców. Dziwne, że brat Jeremiasz ci tego nie wyjawił, ojcze. Może nie był wobec ciebie taki szczery, jak mniemałeś. Ha, trudno, nie poradzimy tego odczytać. Zresztą to bez znaczenia.

– Dlaczego?

– Skoro brat Jeremiasz nie zdążył zniszczyć papieru, tedy odebrał go tuż przed śmiercią z jakiegoś ustalonego miejsca. Cóż więc może zawierać, jak nie informację w rodzaju: przy studni w porze nokturnów? Lepiej chodźmy do kapitularza, może ktoś coś widział albo słyszał.

Przytykający do zewnętrznego muru obronnego kapitularz, z wchodem od krużganków, znajdował się we wschodniej partii klasztoru. Kiedy tam weszliśmy, siedzący na ławach pod ścianami mnisi i nowicjusze (oblaci gromadzili się w osobnym kapitularzu), obrzucili mnie ciekawymi spojrzeniami.

– To jest sławny medyk dworski i jeszcze sławniejszy inwestygator jego królewskiej mości, doktor Ryx-Turopoński – zaczął koadiutor bez żadnych wstępów. – Fortunnie się zdarzyło, że przypadkiem, przejeżdżając mimo, nawiedził wczoraj nasz klasztor, ponieważ pomoże nam wyjaśnić okoliczności nagłej śmierci brata Jeremiasza.

– To brat Jeremiasz nie żyje?! – wyrwało się młodemu mnichowi o niebieskich oczach.

– Bracie Janie, po wysłuchaniu lekcji i naukach wytłumaczycie się nie tylko ze spania podczas nokturnów, ale i zabierania głosu bez pozwolenia – napomniał go przeor surowo.

– Chwileczkę – wtrąciłem. – Bracie Janie, skoro siadywaliście w kościele obok fratra Jeremiasza, tedy pewnie znaliście go dobrze?

Tym razem nim się odezwał, poczekał na przyzwalające skinienie przełożonego.

– Choć brat Jeremiasz był raczej skryty, to wybornie znał się na ziołach, dlatego się drużyliśmy. Nawet spaliśmy na sąsiednich posłaniach.

– Tedy być może zauważyliście jego zniknięcie.

Zmarszczył czoło w namyśle.

– Kiedy dzwon zaczął wzywać na nocną godzinę czytań, wyszedł z dormitorium razem ze wszystkimi, ale czy wszedł za drugimi do kościoła, tego nie wiem. Straciłem go wonczas z oczu.

– A może kto inny coś spostrzegł? – zwróciłem się do pozostałych.

Zgłosił się inny młody mnich, brat Filip, pomocnik hospitalariusza, ze zmrużonymi oczyma krótkowidza.

– Kiedym szedł do gmachów dla gości ze świeżą pościelą, widziałem brata Jeremiasza rozmawiającego z jednym z gości.

– O czym?

– Nie wiem, zamienili tylko kilka zdań, po czym brat Jeremiasz szybko cofnął się do infirmerii.

– Rozpoznałbyś, bracie, tego gościa?

– Nie. W sieni było ciemno, a ja miałem swoje sprawy i zaraz o tym zapomniałem.

– Na pewno był to któryś z gości, a nie ktoś z czeladzi?

– Na pewno. Ze służby klasztornej znam każdego. To nie był żaden z nich.

Nikt inny nie miał nic do dodania. Dałem znak przeorowi, że nie mam więcej pytań. Na razie.

– Ojcze jałmużniku – koadiutor zwrócił się do starszego, siwego mnicha – zastąpicie mnie w czytaniu lekcji i rozdziału z „Reguły”, a potem wygłosicie nauki lub kazanie, wedle uznania.

Opuściliśmy kapitularz.

– Skoro mnisi są zajęci, obejrzałbym dormitorium, w którym kwaterował nieboszczyk – powiedziałem.

Weszliśmy do sieni obok refektarza, a stamtąd po schodach na górę do dormitoriów. Jakoś nigdy nie przepadałem za atmosferą klasztorów, a to dlatego, że choć mnisi w lawabo myli twarze i ręce przed i po posiłkach, to kąpali się wyłącznie przed Bożym Narodzeniem i Wielką Nocą, a sypiali w habitach, zdejmując jedynie sandały i kaptury. Toteż w dormitorium nie woniało cudnie. Przeor wskazał mi legowisko brata Jeremiasza. Przeglądnąłem je, podobnie jak dwa sąsiednie, lecz niczego ciekawego nie znalazłem.

– Czego szukacie, doktorze? – spytał przeor.

– Sam nie wiem. Jeśli można, obejrzałbym jeszcze skryptorium, skoro tam spędzał czas przeznaczony na pracę.

Wróciliśmy do sieni, zeszliśmy na dół i stanęliśmy przy zamkniętych drzwiach wiodących do izb gościnnych. Przeor wyjął pęk kluczy i chciał je otworzyć, ale go powstrzymałem, by wypróbować znaleziony przy nieboszczyku wytrych. Poradził sobie z zamkiem bez trudu.

– Oto jak zabójca przedostał się do klauzury – powiedziałem.

– Więc to jednak któryś z gości?

– Na to wygląda. Pamiętasz, ojcze, czy kiedy, idąc po mnie, wchodziłeś z krużganków do gmachów gościnnych, drzwi były otwarte czy zamknięte na klucz?

Zrobił zakłopotaną minę.

– Chyba otwarte. Aż dziw, że wtedy mnie to nie uderzyło. To z nerwów po odkryciu trupa.

W gmachach dla gości już wszyscy byli na nogach. Ujrzawszy nas, zasypali przeora pytaniami i pretensjami. Szczególnie żołądkował się Wincenty Kwak, łysawy kupiec z Oświęcimia, handlujący norymberszczyzną.

– Dlaczego furta jest zamknięta i nie wolno opuszczać klasztoru? Jak najwcześniej muszę być w Kazimierzu, żeby zająć dobre miejsce na Wolnicy. Toć jutro zaczyna się tam Jarmark Świętojański!

– Zdarzył się wypadek – łagodził koadiutor. – Jeden z braci nagle umarł. Doktor Turopoński docieka właśnie, zali to nie zbrodnia. Nikt nie może opuścić klasztoru, nim sprawa się nie wyjaśni.

– A kiedy to nastąpi?

– Tak szybko, jak tylko się da – odparłem niezobowiązująco.

– Koło od wozu mi się obluzowało. Nie mogę jechać zbyt szybko. Muszę wyruszyć przed tercją.

– Nakażę, by naprawiono wam koło w klasztornym warsztacie. Pojedziecie szybciej i na pewno zdążycie na czas – zapewnił przeor.

– Nie trzeba! – zawołał pospiesznie. – Zbytek fatygi, ojcze. I tak mieliście dość turbacji z moim wspólnikiem. Trudno, zaczekam. Byle nie za długo.

Przez podwórko klasztorne i izby czeladne, gdzie krzątanina trwała już w najlepsze, przedostaliśmy się do południowego skrzydła klasztoru. Mieściła się tam biblioteka, a obok niej niewielkie skryptorium. Na pulpicie leżała otwarta księga, na półce obok plik niezapisanych kart i druga księga, a obok w karnym rządku stały przybory do pisania. Czegoś mi tu jednak brakowało. To mógł być motyw morderstwa.

KONIEC ODCINKA CZWARTEGO

PYTANIE DO CZYTELNIKÓW:

Czego brak w skryptorium uderzył Ryksa?

Kacper Ryx i zbrodnia w klasztorze (0) - PoczątekZbrodnia w Klasztorze 5 - Wątpliwości

 

SŁOWNICZEK

Brat (frater) – zakonnik bez święceń kapłańskich (w przeciwieństwie do ojca).

Dormitoria – wspólne sypialnie mnichów.

Hospitaliusz – opiekun gości klasztornych.

Infirmierz – przełożony nad infirmerią (izbą chorych, „niemocnicą”).

Jałmużnik – zakonnik czuwający nad podziałem żywności, odzieży i jałmużny dla ubogich.

Jutrznia (laudesy) – nabożeństwo odbywane o świcie (między nokturnami a prymą).

Kapitularz – miejsce zebrań zgromadzenia mnichów.

Klauzura – zamknięta dla obcych część klasztoru.

Koadiutor – tu: pomocnik opata (i jego przyszły następca) wyznaczony przez króla, pełniący rolę przeora.

Komandatariusz – na mocy tzw. komendy odgórnie wyznaczony przez króla przełożony klasztoru (czasem bez święceń i ślubów zakonnych, a nawet nie mieszkający w opactwie, tylko czerpiący dochody należne opatowi).

Kompleta – kończąca dzień (odmawiana po wieczerzy – cenie) krótka wspólna modlitwa za spokojną noc i dobrą śmierć.

Liturgia godzin (brewiarz) – rodzaj modlitw odprawianych 7 razy w ciągu dnia, obowiązkowych dla osób, które przyjęły święcenia lub śluby wieczyste; brewiarzem nazywa się także modlitewnik do liturgii godzin.

Nieszpory – dłuższe nabożeństwo wieczorne.

Nokturny (wigilie, matutina) – modły nocne odprawiane po północy.

Nona – krótkie oficjum odprawiane o godz. 9-tej (wg rachuby rzymskiej), czyli ok. 3-ej po południu.

Oblat – dziecko oddane w służbę bożą.

Oficjum – wspólna modlitwa liturgiczna w ramach liturgii godzin (brewiarza) odprawiana przez zakonników w chórze 7 razy podczas dnia (pory modlitw wyznaczały rytm dnia zakonników wg następującego porządku: nokturny, jutrznia, pryma, tercja, seksta, nona, nieszpory, kompleta).

Opat – przełożony klasztoru wybrany przez zgromadzenie jako reprezentant Boga.

Profesja – złożenie ślubów zakonnych.

Przeor – zastępca i pomocnik opata (w regule św. Benedykta), w niektórych zakonach przełożony klasztoru.

Pryma – pierwsza kanoniczna godzina dnia według rachuby rzymskiej (ok. 6 rano), tu: pierwsze oficjum (modły) dzienne.

Refektarz – sala jadalna w klasztorze.

Scholastyk – kierownik szkoły (scholi) klasztornej.

Seksta – oficjum odprawiane około południa.

Szafarz – w klasztorze dbał o zaopatrzenie i wyżywienie, kupował i sprzedawał grunty i lasy, egzekwował należności, miał w pieczy folwarki, młyny, browary i stawy rybne.

Tercja – oficjum trzeciej godziny, które śpiewano ok. 9-tej rano.

Tonsura – wygolony krążek na głowie mnicha.

Komentowanie wyłączone