Kacper Ryx i zbrodnia w klasztorze (10) – Rozwiązanie

 Leżałem i myślałem. Kilka rzeczy nie pasowało do siebie. Przede wszystkim, skoro to brat Jeremiasz napisał per ciffras wiadomość dla swego przyszłego zabójcy, to dlaczego znaleźliśmy ją w jego habicie? To nie miało sensu. Poza tym jak ktoś, kto błyskawicznie i precyzyjnie zdołał zorganizować bezpieczne spotkanie, łącznie z dorobieniem wytrycha, wyłudzeniem trunku i kradzieżą laudanum, mimo krótkiego czasu, jakim dysponował, dał się zaskoczyć jak dziecko? Przecież jeśli sprawa między nimi była poważna, musiał się liczyć z zagrożeniem. Taka niefrasobliwość kłóciła mi się z opinią o przebiegłym bracie Jeremiaszu, którą sobie wyrobiłem. Zaraz… A gdyby tak spróbować spojrzeć na sprawę od innej strony… Oczywiście! Ależ byłem tępy!

Zerwałem się z łóżka i w progu zderzyłem z przeorem.

– Wiem, kto jest mordercą!

– Któryś z gości?

– Tak.

– Tedy spóźniłeś się, synu. Tak się awanturowali, że musiałem pozwolić im odjechać.

– Kiedy odjechali?

– Dobrą godzinę temu. Szukaj wiatru w polu.

Psiakrew! Tyle czasu minęło mi jak z bicza strzelił!

– Tedy kto zabił brata Jeremiasza?

– Nikt. To brat Jeremiasz, a raczej ten, którego znaliście jako brata Jeremiasza, jest zabójcą.

– Niemożebne!

– A jednak.

– Kogo zatem wyłowiliśmy ze studni?

– Morawskiego, wspólnika kupca Kwaka.

– Jak to? Przecież widziałem ich obu wyjeżdżających… Nic nie pojmuję…

– Wszystko ojcu wyjaśnię, ale po drodze. Muszę się spieszyć. Jeśli dotrą do Krakowa przede mną, zbrodniarz zniknie w mieście bez śladu.

Wyminąłem go i pospieszyłem do stajni. Zakasał habit i dogonił mnie.

– Kiedy Kwak wczoraj około czwartej po południu przybył z socjuszem do klasztoru, ten drugi, niewątpliwie różokrzyżowiec, także zapewne posługujący się fałszywym nazwiskiem, w rzekomym bracie Jeremiaszu rozpoznał dawnego sodalisa. Tak zwany brat Jeremiasz wystraszył się. Może faktycznie zdradził współbraci i miał powód obawiać się ich zemsty? Ale myślę, że było inaczej. Wkradł się do klasztoru za zgodą konfratrów, wiedząc, że wy, ojcze, interesujecie się alchemią i rachując, że znajdzie w waszej bibliotece zajmujące, zaginione już księgi. Istotnie, uznał je za tak ważne, że postanowił z nikim nie dzielić się zdobytą wiedzą i odtąd pracować na własną rękę. To częste u ludzi owładniętych jakąś pasją. Z początku nie myślał o zabójstwie, raczej o ucieczce ze skryptami. Dopiero wypadek, jaki przydarzył się wysłannikowi bractwa, podsunął mu genialny plan, jak pozbyć się zagrożenia i zniknąć bez śladu. Byli mniej więcej tego samego wzrostu i budowy ciała, mieli takie samo wypalone signum na przedramieniu. Błyskawicznie obmyśliwszy plan, niezwłocznie przystąpił do realizacji. Wyłudził likwor i ukradł z apteki laudanum, zmieszał je i uśpił wszystkich gości z wyjątkiem Morawskiego, który i tak nic by od niego nie przyjął z obawy przed otruciem. Dlatego udał tylko wobec nas, że poczęstował także jego, podczas gdy zostawił mu jedynie wytrych i kartkę, umawiając się z nim po północy przy studni.

– Jak dokonał zamiany?

– Miał dużo czasu i zupełną swobodę. Udając, że przekazuje mu skrypty…

– A tamten niczego nie podejrzewał? Przecież przekazać sobie skrypty mogli gdziekolwiek.

– Jakoś go przekonał, zwłaszcza po tym, gdy krótkowzroczny brat Filip, pomocnik ojca hospitaliusza, zaskoczył ich na rozmowie. Poszło mu tym łatwiej, że Morawski był solidnie poturbowany. Tuszę, że mógł mieć nawet lekkie wstrząśnienie mózgu, nie myślał trzeźwo i nie spodziewał się zdrady. A to by oznaczało, że nie ścigał rzekomego Jeremiasza za odstępstwo i nie przybył go ukarać. Jeremiasz najpierw ogłuszył go ciosem w głowę, odwinął z bandaży, rozebrał. Zamienił odzienia, przy okazji pozbywając się kartki z napisem per ciffras i wytrychu, odruchowo przełożywszy je z kieszeni tamtego do habitu. To był jedyny nieprzemyślany ruch i błąd, bo bez wytrychu nie mógł zamknąć za sobą drzwi oddzielających klauzurę od gmachów dla gości. Noce mamy jasne, więc nie potrzebował nawet światła, by wygolić umierającemu tonsurę. Potem uderzył jego twarzą o kamienie, kalecząc ją jeszcze bardziej, wręcz nie do poznania, i wrzucił trupa do studni. Zmył wszystkie ślady, wrzucił sztylet do studni, obwiązał sobie głowę bandażami, zawiesił ramię na temblaku i spokojnie udał się do sypialni dla gości, zajmując miejsce zabitego. Trzeba przyznać, że łotr ma zimną krew.

Stajenny wyprowadził mojego wierzchowca, już osiodłanego. Dopiąłem popręg i wdrapałem się na siodło.

– Bywaj, ojcze. Wóz ma uszkodzone koło. Nie mogą jechać zbyt szybko. Może ich jeszcze dogonię.

Z zakłopotaniem poskrobał się w tonsurę.

– Mam dla ciebie złą nowinę, synu…

 KONIEC ODCINKA DZIESIĄTEGO

PYTANIE DO CZYTELNIKÓW:

Jaką niemiłą nowinę przeor miał do przekazania Ryksowi?

Kacper Ryx i zbrodnia w klasztorze (0) - PoczątekZbrodnia w Klasztorze 11 - Pościg

SŁOWNICZEK

Brat (frater) – zakonnik bez święceń kapłańskich (w przeciwieństwie do ojca).

Dormitoria – wspólne sypialnie mnichów.

Hospitaliusz – opiekun gości klasztornych.

Infirmierz – przełożony nad infirmerią (izbą chorych, „niemocnicą”).

Jałmużnik – zakonnik czuwający nad podziałem żywności, odzieży i jałmużny dla ubogich.

Jutrznia (laudesy) – nabożeństwo odbywane o świcie (między nokturnami a prymą).

Kapitularz – miejsce zebrań zgromadzenia mnichów.

Klauzura – zamknięta dla obcych część klasztoru.

Koadiutor – tu: pomocnik opata (i jego przyszły następca) wyznaczony przez króla, pełniący rolę przeora.

Komandatariusz – na mocy tzw. komendy odgórnie wyznaczony przez króla przełożony klasztoru (czasem bez święceń i ślubów zakonnych, a nawet nie mieszkający w opactwie, tylko czerpiący dochody należne opatowi).

Kompleta – kończąca dzień (odmawiana po wieczerzy – cenie) krótka wspólna modlitwa za spokojną noc i dobrą śmierć.

Liturgia godzin (brewiarz) – rodzaj modlitw odprawianych 7 razy w ciągu dnia, obowiązkowych dla osób, które przyjęły święcenia lub śluby wieczyste; brewiarzem nazywa się także modlitewnik do liturgii godzin.

Nieszpory – dłuższe nabożeństwo wieczorne.

Nokturny (wigilie, matutina) – modły nocne odprawiane po północy.

Nona – krótkie oficjum odprawiane o godz. 9-tej (wg rachuby rzymskiej), czyli ok. 3-ej po południu.

Oblat – dziecko oddane w służbę bożą.

Oficjum – wspólna modlitwa liturgiczna w ramach liturgii godzin (brewiarza) odprawiana przez zakonników w chórze 7 razy podczas dnia (pory modlitw wyznaczały rytm dnia zakonników wg następującego porządku: nokturny, jutrznia, pryma, tercja, seksta, nona, nieszpory, kompleta).

Opat – przełożony klasztoru wybrany przez zgromadzenie jako reprezentant Boga.

Profesja – złożenie ślubów zakonnych.

Przeor – zastępca i pomocnik opata (w regule św. Benedykta), w niektórych zakonach przełożony klasztoru.

Pryma – pierwsza kanoniczna godzina dnia według rachuby rzymskiej (ok. 6 rano), tu: pierwsze oficjum (modły) dzienne.

Refektarz – sala jadalna w klasztorze.

Scholastyk – kierownik szkoły (scholi) klasztornej.

Seksta – oficjum odprawiane około południa.

Szafarz – w klasztorze dbał o zaopatrzenie i wyżywienie, kupował i sprzedawał grunty i lasy, egzekwował należności, miał w pieczy folwarki, młyny, browary i stawy rybne.

Tercja – oficjum trzeciej godziny, które śpiewano ok. 9-tej rano.

Tonsura – wygolony krążek na głowie mnicha.

Wirydarz – ogród umieszczony wewnątrz klasztoru, ze studnią lub fontanną na środku.

Komentowanie wyłączone